Była
noc. Trochę padało. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłam deszcz, zmywał ze mnie
choć na chwilę problemy i piętna, które do mnie przywarły. Spojrzałam w niebo.
Było mocno zachmurzone. Przez chmury nie przebijał się nawet blask księżyca.
Ciemność otaczała mnie. Zniknęłam wśród gęstych drzew cicho przemykając po
opadłych liściach. W Obozie nauczyli mnie jak być cichą i niezauważalną dla
przeciwnika. Schowałam się za jednym z grubych pieni. Wychyliłam głowę
rozglądając się po lesie. Nikogo nie widziałam.
Kolejny
raz usłyszałam jak ktoś pod ciężarem swoich butów łamie kruche gałązki.
Przeszłam kilka kroków do przodu i schowałam się za kolejnym drzewem. Następnie
przemknęłam do innego pnia. Teraz widziałam już zarysy postaci, która chodziła
po lesie. Była to młoda dziewczyna o jasnych włosach. Ubrana była w dżinsy i
skórzaną kurtkę. Sprawiała wrażenie lekko przestraszonej. Zupełnie tak, jakby
się zgubiła. Nie mogłam jednak zareagować inaczej niż tylko w mgnieniu oka
chwycić ją za ręce, obezwładnić i przycisnąć do drzewa. Drugą wolną ręką
złapałam ją za gardło. Jej niebieskie oczy patrzyły na mnie z przerażeniem.
Były przepełnione łzami, które zaczęły szybko zalewać jej policzki.
-Puść mnie proszę, nie mam pieniędzy ani nic wartościowego
przy sobie. Proszę, to boli.- Wychrypała i szarpnęła się próbując wyrwać ręce z
mojego uścisku.
-Nie radzę- Szepnęłam groźnie czując jak dziewczyna próbuje
kopnąć mnie w nogę.- Czego tu chcesz? Nie widziałaś tabliczki na ogrodzeniu? To
teren prywatny.- Warknęłam wściekła kiedy ta idiotka jakimś cudem kopnęła mnie
w kolano.
-Jesteś z ochrony, tak? Przepraszam, puść mnie, już nigdy
więcej tu nie wejdę, przysięgam!- Błagała blondynka.
Ścisnęłam mocniej dłonią jej szyję, tak że intruzka prawie
nie mogła złapać tchu.
-Czego tu szukasz? Odpowiadaj!- Krzyknęłam kiedy dziewczyna
nic nie odpowiedziała.
Po chwili przestraszona tym, że mogę ją udusić jeśli tylko
nie odpowie na moje pytanie dziewczyna zaczęła mówić.
-Nazywam się Liz, zabłądziłam, nie wiem którędy wrócić do
domu, dlatego przeszłam przez to głupie ogrodzenie z nadzieją, że trafię na
kogoś kto mi pomoże. Przepraszam.- Wyjąkała z płaczem.
Puściłam ją. Byłam pewna, że mówi prawdę. Znam się na
ludziach. Dziewczyna naprawdę była przerażona, a ja jeszcze spotęgowałam jej
strach.
Nie bardzo wiedziałam jak powinnam się teraz zachować. Nie
mogłam przecież zabrać jej do Akademii, bo była zwyczajnym człowiekiem. Nie
mogłam jej też tak po prostu pościć do domu, bo nigdy nie wiadomo czy
przypadkiem mnie nie oszukała i nie jest szpiegiem. Postanowiłam więc zadzwonić
do opiekuna mojej grupy. Przedstawiłam mu problem, a on obiecał, że zjawi się
jak najszybciej. Wysłałam mu oczywiście współrzędne żeby łatwo mógł mnie znaleźć.
Blondynka
przykucnęła pod drzewem ciągle płacząc. Zrobiło mi się jej trochę żal, ale
przecież to nie jest moja sprawa. Każdy musi sobie umieć poradzić w trudnych
dla niego sytuacjach. Nie mogłam nic dla mniej zrobić. Po chwili, gdy się
uspokoiła podałam jej paczkę chusteczek. Wytarła zapłakaną i czerwoną twarz.
Spojrzała na mnie i spokojnym, ale jeszcze dalej drżącym głosem zapytała.
-Pomożesz mi wrócić do domu? Zupełnie nie wiem gdzie
jestem.- Przepełniała ją nadzieja, że
ja, Kathrin Henderson, uczennica Akademii, najlepsza uczennica drugiego roku,
pomogę jej bezpiecznie dotrzeć do domu. Gdyby tylko wiedziała kim jestem z
pewnością uciekałaby przede mną jeszcze szybciej niż tylko pomyślała o tym, że
mogę jej pomóc.
-Na razie musisz ochłonąć.- Stwierdziłam spokojnie starając
się nie wzbudzić jej podejrzeń. Była tak przerażona, że nawet chyba nie
zauważyła, kiedy zadzwoniłam po opiekuna mojej grupy terenowej. Nie mogłam teraz pozwolić na to żeby gdzieś sobie poszła.
Gdyby tylko się ruszyła musiałabym znowu użyć siły wobec niej. Nie chciałam
tego. W głębi duszy współczułam tej dziewczynie.
Liz oparła głowę o drzewo. Zamknęła oczy i oddychała
głęboko.
Patrzyłam na nią w milczeniu. Miała bladą skórę, pewnie to z
przerażenia.
Po chwili zjawił się Connor, mój opiekun. Kiwnął mi głową, a
ja zasalutowałam jak w wojsku. Zasady Akademii były dla mnie jasne. Prawie
zawsze się do nich stosowałam. Connor przyjrzał się uważnie dziewczynie
skulonej pod drzewem. Przykucnął przy niej.
-Cześć- Szepnął.- Jestem Connor Hayes, a ty?
Blondynka zerknęła najpierw na niego, potem na mnie.
Niepewnym głosem odpowiedziała.
-Elizabeth Sharewood.
Connor wstrzymał oddech. Szybko wstał i podszedł do mnie.
-Odwieź ją do domu. Weź mój samochód.- Podał mi kluczyki.
Widziałam, że był spięty. Spojrzałam na niego pytającym
wzrokiem.
-Katy, zrób o co cię proszę. Weź samochód i odwieź ją do
domu. Zadzwonię do generała Richardson’a i poinformuję go o tym, co się stało.
Mam nadzieję, że nic złego jej nie zrobiłaś.- Powiedział poważnie. Nasze
spojrzenia spotkały się, a po chwili Connor mnie wyminął i ruszył w kierunku
Akademii.
Westchnęłam ciężko. Podeszłam do dziewczyny.
-Chodź Liz, zawiozę cię do domu. Gdzie mieszkasz?- Zapytałam
siląc się na delikatny uśmiech. Chciałam zrobić wrażenie miłej, bo widocznie
dziewczyna była kimś ważnym skoro Connor dał mi swój samochód żebym ją
odwiozła.
-To w głąb jakiegoś lasu, nie pamiętam ulicy..- Jej głos się
załamał, a ja miałam ochotę uderzyć ją w twarz.
Jak można nie wiedzieć gdzie się mieszka? Nie znać nazwy
ulicy… Szok.
-A nie możesz zadzwonić do kogoś z rodziny żeby podał
adres?- Zapytałam dalej sztucznie się uśmiechając.
-Nie mam telefonu przy sobie.- Pociągnęła nosem. Spojrzała
na mnie sowimi niebieskimi oczami. Były pełne przerażenia.
-A pamiętasz może numer do kogoś z rodziny? Zadzwonisz z
mojego telefonu.- Zaproponowałam.
Dziewczyna natychmiast zerwała się na równe nogi.
-Nicholas..- Szepnęła- Pamiętam jego numer. Do niego
zadzwonię.
Podałam jej telefon, a ona drżącymi palcami wpisała jego numer.
Po kilku sygnałach odebrał. Początkowo Liz nie chciała się przyznać, że zgubiła
się w lesie i znalazła ją przypadkowa osoba. Mówiła, że chce zamówić taksówkę
do domu, ale nie pamięta adresu. Chłopak, do którego dzwoniła zaproponował jej,
że przyjedzie po nią, jednak ta szybko odmówiła. Łatwo było domyślić się czemu.
Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, a przyznanie się, że zaginęła widocznie
bardziej, jej zdaniem, skomplikowałoby sprawę. Po kilku minutach rozmowy i
przekonywaniu chłopaka Liz dowiedziała się jaki jest adres jej domu.
Zaprowadziłam ją do samochodu, który był zaparkowany na
terenie Akademii. Wsiadłyśmy do niego. Odpaliłam silnik.
-Co to za miejsce?- Zapytała wyraźnie spokojniejsza Liz.
-Prywatne, nie mogę o tym mówić.- Burknęłam zła, że
dziewczyna musiała o to zapytać.
Nie wolno nam było rozmawiać ze zwykłymi ludźmi o Akademii.
Oni nie mieli przecież pojęcia o istnieniu wampirów, wilkołaków i demonów. To
my zajmowaliśmy się chronieniem ich przed nimi.
Wyjechałam z placu Akademii. Latarnie paliły się przy
drodze. Mijaliśmy różne sklepy jadąc główną ulicą miasteczka Nashville.
Większość z nich już była zamknięta. Spojrzałam na zegarek. Była prawie
pierwsza godzina. Niedługo kończyła się moja zmiana. To dobrze, bo byłam bardzo
zmęczona. Dzisiejsze zajęcia w Akademii wykończyły mnie fizycznie. Całe ciało
mnie bolało.
-Dlaczego wyszłaś o tak później porze z domu?- Zapytałam
przerywając niezręczną ciszę między mną a moja pasażerką.
-Wcale nie jest późno, moja rodzina uważa to za wczesną
porę.- Odpowiedziała szybko.
-No to dosyć liberalnych rodziców masz.- Stwierdziłam. I
chyba dosyć nienormalnych, pomyślałam.
-Teraz musisz szukać drogi w głąb lasu.- Powiedziała
wbijając wzrok w boczną szybę.
Spojrzałam na nią niepewnie.
-Mówiłam ci, mieszkam w głębi lasu.- Spojrzała na mnie
oczekując jakiejś reakcji.
Ja jednak nie zrobiłam nic. Wiedziałam, w którą drogę w
takim razie powinnam skręcić, bo znam to miasteczko bardzo dobrze.
Znajdowaliśmy się na Berry Road, a tu znajduje się tylko jeden dom i to
dokładnie w miejscu jakie opisuje Liz.
-Więc to twoja rodzina wprowadziła się do tego dużego
drewnianego domu.- To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Dziewczyna tylko
kiwnęła głową.
-Mogłaś powiedzieć, że chodzi o ten dom. Znam tą okolicę
bardzo dobrze.- Powiedziałam włączając kierunek w lewo i skręcając w leśną
drogę. Samochód zabujał się na koleinach.
-Nie wiedziałam o tym.- Szepnęła. Im bardziej zbliżaliśmy
się do jej domu dziewczyna robiła się coraz bardziej nerwowa.
-Boisz się wrócić?- Zapytałam.
Cholera, pomyślałam. Niepotrzebnie pytałam. Gorzej jak teraz
dziewczyna zacznie mi opowiadać historię swojego życia. Moja zmiana już się
skończyła. Teoretycznie powinnam ją wysadzić już w połowie drogi do tego jej
cholernego domu.
-Trochę- odpowiedziała cicho.- Posłuchaj, mogę powiedzieć
rodzicom, że jesteś moją koleżanką, i że cały czas byłam u ciebie?- Kolejny raz
tej nocy spojrzała na mnie z nadzieją.- Będą źli jeśli będę musiała powiedzieć
im prawdę, że się zgubiłam.- Jej dłonie podobnie jak głos zaczęły drżeć.
Elizabeth bała się rodziców. Wiedziałam coś o tym. To
dlatego nie mogłam zostawić jej w potrzebie.
-Jasne, powiedz, że jesteśmy koleżankami. Dzisiaj się
poznałyśmy na mieście.- Uśmiechnęłam się szczerze starając się dodać jej
otuchy.
-Dziękuję.- Odpowiedziała z wyraźną ulgą.- A tak właściwie
to jak masz na imię?
-Kathrin Henderson- Podałam jej rękę.
-Elizabeth Sharewood.- Odwzajemniła gest i posłała mi
przyjacielski uśmiech.
Witam na moim nowym blogu! Nazywam się NightHunter i prowadziłam już kilka blogów z opowiadaniami. Miałam jednak sporą przerwę od pisania ze względu na szkołę. Teraz będę mieć więcej czasu i postanowiłam ponownie zacząć tworzyć jakieś opowiadanie. Pomysł na tego bloga tlił się w mojej głowie od dawna, nie chciałam go wcześniej realizować, dlatego że nie wiedziałam czy będę mieć wystarczająco dużo czasu. Całe szczęście jednak go mam :)
Zapraszam więc wszystkich do czytania pierwszego rozdziału, który ukaże się niedługo. Jeśli chcecie być na bieżąco z notkami proszę dodawać się do obserwujących bloga (będę odwdzięczać się tym samym) a jeśli ktoś nie może tego zrobić to proszę pisać w komentarzu. Stworzę dla takich osób osobną listę i będę powiadamiać o nowych rozdziałach w komentarzach na ich blogu przy najnowszym wpisie :)
Pozdrawiam, NightHunter :)
Witam na moim nowym blogu! Nazywam się NightHunter i prowadziłam już kilka blogów z opowiadaniami. Miałam jednak sporą przerwę od pisania ze względu na szkołę. Teraz będę mieć więcej czasu i postanowiłam ponownie zacząć tworzyć jakieś opowiadanie. Pomysł na tego bloga tlił się w mojej głowie od dawna, nie chciałam go wcześniej realizować, dlatego że nie wiedziałam czy będę mieć wystarczająco dużo czasu. Całe szczęście jednak go mam :)
Zapraszam więc wszystkich do czytania pierwszego rozdziału, który ukaże się niedługo. Jeśli chcecie być na bieżąco z notkami proszę dodawać się do obserwujących bloga (będę odwdzięczać się tym samym) a jeśli ktoś nie może tego zrobić to proszę pisać w komentarzu. Stworzę dla takich osób osobną listę i będę powiadamiać o nowych rozdziałach w komentarzach na ich blogu przy najnowszym wpisie :)
Pozdrawiam, NightHunter :)