Rozdział 1
Głośna
muzyka i ogromna ilość wypitego alkoholu okropnie mnie rozpraszały. Nie
potrafiłam zebrać swoich myśli w jedną całość. Idąc przez korytarz klubu z
trudem utrzymywałam równowagę. Kiedy jakimś cudem dotarłam do łazienki, oparłam
się o umywalkę. Strasznie kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze. Tyle
razy powtarzałam sobie, że już nigdy więcej się nie upiję, a wyjścia do klubu
zawsze kończyły się tak samo. Uniosłam pochyloną głowę, żeby spojrzeć na siebie
w lustrze. Moje odbicie było rozmazane, poczułam, że chwieję się na nogach.
Szybko złapałam się umywalki i starałam się nie przewrócić. Nie mogę upaść na
podłogę, damy nigdy się nie przewracają. Bez wątpienia byłam królową szkoły, a
do tego klubu schodzili się prawie wszyscy uczniowie ogólniaka. Nie mogłam więc
pozwolić sobie na to, by ktoś widział mnie pijaną, leżącą na podłodze w damskim
kiblu. Chyba damskim, bo nie byłam pewna czy weszłam do odpowiedniego
pomieszczenia.
Z
trudem odkręciłam kurek z zimną wodą. Miałam ogromną ochotę umyć twarz, ale wtedy
zmyłby mi się cały makijaż. Umyłam więc tylko ręce i wytarłam je o papierowy
ręcznik wiszący obok lusterka.
Trzymając
się ściany wyszłam z łazienki. Na korytarzu czekał na mnie Dean, mój chłopak.
Objął mnie mocno ramieniem. Pachniał dymem papierosowym i szkocką whisky.
Posłał mi szeroki uśmiech.
-Wstawiłaś się, księżniczko.- Szepnął do mojego ucha
delikatnie mnie obejmując.- Odwiozę cię do domu.- Pocałował mnie w szyję ręką
przesuwając po mojej tali.
-Dean, przecież piłeś, nie możesz prowadzić.- Złapałam się
mocno jego marynarki czując, że kolejny raz tracę równowagę.
-Tylko trochę wypiłem, spokojnie, dam radę.
Wyprowadził
mnie z klubu mocno obejmując, tak żebym nie upadła. Moje szpilki chwiały się z
każdym krokiem. Miałam wrażenie, że wszyscy się mi przypatrują, ale na razie
było mi wszystko jedno. Chciałam tylko położyć się we własnym łóżku i zasnąć.
Ciągle musiałam poprawiać króciutką sukienkę, która podwijała mi się, gdy
robiłam krok. Kiedy wyszliśmy z klubu uderzył mnie chłód porannego powietrza. Dean
powiedział, że jest już prawie ranek. Wydawało mi się, że słońce wschodzi, ale
nie byłam pewna, czy to nie są tylko zwidy. W kieszeni mojego żakietu
zabrzęczał telefon. Nie mogłam trafić ręką do otworu kieszeni więc nie
odebrałam połączenia. Chłopak otworzył dla mnie drzwi pasażera w samochodzie.
Po chwili sam był już w środku. Odpalił silnik. Spojrzałam na zegarek, żeby
upewnić się, czy naprawdę jest rano.
-Piata dwadzieścia. – Powiedziałam z trudem.- Mam się coraz
gorzej.- Jęknęłam.
To była prawda, byłam coraz bardziej pijana. Zanim poszłam
do łazienki wypiłam jeszcze duszkiem dwie cole z wódką. To był błąd. Z każdą
minutą byłam tego bardziej pewna.
-Nie martw się, księżniczko, niedługo będziesz w domu.-
Pogłaskał mnie po kolanie, a potem odpalił samochód i wyjechał z parkingu.
Obudził
mnie dźwięk telefonu. W moim pokoju było ciemno i gdy tylko podniosłam komórkę
świecący ekran oślepił mnie, a ja spadłam z łóżka. Poczułam ogromny ucisk w
głowie, bolał mnie łokieć i miałam bardzo sucho w ustach. Z trudem
powstrzymałam drżenie palców i odebrałam połączenie.
-Tak- Szepnęłam cicho.
-Boże.. Katy.. nic ci nie jest?- Z początku nie rozpoznałam
głosu, który do mnie mówił. Byłam zbyt skupiona na pustyni, która wytworzyła
się w mojej jamie ustnej.
-Kto mówi?- Zapytałam ochryple. Spróbowałam wstać z podłogi,
ale po chwili znowu runęłam na plecy.
-Katy, nie zgrywaj się, cały dzień próbuję się do ciebie
dodzwonić. Już się bałam, że coś ci się stało.- Głos dziewczyny, która do mnie
mówiła był drżący i przestraszony.
-Niedobrze mi..- Jęknęłam szybko się rozłączając . Na
czworaka przeszłam do łazienki.
Musiałam
wyzbyć się z organizmu resztek alkoholu. Postanowiłam więc, że wezmę też zimny
prysznic na rozbudzenie. Nie dałam rady ustać długo na własnych nogach, więc
przykucnęłam opierając się o lodowate płytki. Woda spływała po moim ciele, a ja
dygotałam z zimna. Musiałam zastosować terapię szokową. Byłam ledwo żywa.
Kolejny raz upiłam się prawie do nieprzytomności, ale nie żałowałam tego.
Chociaż przez chwilę byłam wolna. Wiem, że to nie jest najlepszy sposób na
radzenie sobie z problemami, ale jak na razie nie wymyśliłam nic innego.
Zakręciłam
wodę i otuliłam się miękkim białym ręcznikiem. Wytarłam mokre włosy i związałam
je na czubku głowy. Z lekkimi problemami zeszłam na dół do kuchni. Nastawiłam
wody w czajniku i zrobiłam sobie mocną kawę. Wyciągnęłam z lodówki jogurt
naturalny i poszłam do swojego pokoju. Po kilku łykach kawy i zjedzeniu całego
jogurtu poszukałam swojego telefonu. Okazało się, że wpadł pod łóżko. Uklękłam
i wyciągnęłam go. Po odblokowaniu zobaczyłam 56 nieodebranych połączeń od Liz.
To ona dzwoniła do mnie, zanim wzięłam prysznic. Nie pamiętam nawet, o czym z
nią rozmawiałam. Postanowiłam w kocu do niej oddzwonić.
-Katy, co się dzieje?- Nie musiałam długo czekać, alby
przyjaciółka odebrała telefon.- Wszystko w porządku? Jesteś chora?- Liz
naprawdę przejmowała się moim stanem. Było mi głupio, bo nie stało się przecież
nic poważnego, tylko się upiłam. Robię to często więc to żadna nowość.
-Już jest w porządku Liz, nie przejmuj się.- Starałam się
uspokoić dziewczynę i przekonać samą siebie, że nie stało się nic złego.
-Dziwnie mi się z tobą rozmawiało. Katy, powiedz prawdę. Co
się dzieje? Dlaczego cały dzień nie odbierasz telefonów? Dzwonię do ciebie od
rana, a ty oddzwaniasz do mnie dopiero o trzeciej w nocy. O co chodzi?-
Blondynka była zdenerwowana, a nawet bardziej zaniepokojona.
-Liz, mówiłam już, że wszystko jest okej.- Napiłam się kawy
i zerknęłam na zegarek stojący na szafce nocnej. Cholera, faktycznie była
trzecia.- Chcesz coś ważnego ode mnie?- Zapytałam siadając na podłodze.
-Tak, mój brat wraca dzisiaj, za godzinę dokładnie, do domu
i chciałam, żebyś go poznała. Myślę, że będziecie do siebie pasować.-
Stwierdziła z pewnością w głosie.
-Oj..- Westchnęłam ciężko.- Przecież wiesz, że mam
chłopaka..
-Tak, pamiętam cały czas o tym frajerze.. daj spokój, on nie
dorasta do pięt mojemu bratu. Sama się przekonasz jak go poznasz. Przyjedź dziś
wieczorem, najlepiej o jedenastej do mnie do domu. Z tego, co wiem, to twoi
rodzice też się wybierają do nas, żeby przywitać Mat’a.- Liz była
podekscytowana. Od dawna planowała, że ja i jej starszy brat zostaniemy parą.
Było to dla mnie bardzo niezręczne, bo chodziłam przecież z Dean’em, ale do
niej ten argument nie trafiał.
-Dobrze- Zgodziłam się po chwili namysłu.- Pogadamy jak się
zobaczymy. Muszę teraz zadzwonić do Dean’a, żeby powiedzieć mu o tym, że jadę
wieczorem do ciebie. Do zobaczenia- Rozłączyłam się szybko i rzuciłam telefon
na łóżko.
Głowa
rozbolała mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie dłużej usiedzieć. Położyłam
się na łóżko i próbowałam zasnąć, ale sen nie przychodził. Kręciłam się z boku
na bok. Wszystko przez tę głupią kawę. Niepotrzebnie ją piłam. Miałam wrażenie,
że głowa zaraz mi eksploduje. Wstałam z łóżka i poszłam po tabletki
przeciwbólowe. Zażyłam dwie i ponownie położyłam się na łóżku. Tym razem także
nie mogłam zasnąć. Po kilkunastu minutach leżenia ból głowy z ostrego zmienił
się na tępy. Postanowiłam wyjść na balkon i pooddychać świeżym powietrzem.
Usiadłam na skraju leżaka, na którym zawsze się opalam. Dopiero teraz dotarło
do mnie, że ciągle jeszcze jestem owinięta białym ręcznikiem. Chłodne powietrze
sprawiło, że zadrżałam z zimna, ale nie wróciłam do pokoju. Z fascynacją
przyglądałam się jak moje nagie ramie pokrywa się gęsią skórką. Wzięłam głęboki
wdech i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam dziwny hałas dobiegający z ogrodu.
Podbiegłam do barierki i wychyliłam się, żeby zobaczyć, co się dzieje. Jedna z
doniczek z kwiatami mojej mamy leżała rozbita na kamiennej ścieżce prowadzącej
w głąb ogrodu. Gdybym była inaczej ubrana bez problemu mogłabym skoczyć z
balkonu i sprawdzić kto to zrobił. Próba pościgu włamywacza w samym ręczniku
nie była dobrym pomysłem, więc wbiegłam do pokoju i założyłam na siebie
satynowy szlafrok wiszący na krześle. Bez butów pobiegłam do ogrodu. Cicho
stąpając po trawie doszłam do miejsca z rozbitą doniczką. Rozejrzałam się, ale
nikogo nie widziałam. Zrobiłam kilka kroków w głąb ogrodu, ale tam też nie było
żadnego śladu czyjejś obecności. Wiedziałam jednak doskonale, że ktoś musiał ją
przewrócić, bo nie było aż tak mocnego wiatru, żeby zepchnął doniczkę, a także
nie stała ona na jakiejś niepewnej powierzchni, żeby w każdej chwili sama mogła
się przewrócić.
Odwróciłam
się w kierunku domu i wtedy zobaczyłam zapalone światło w salonie. Ja go nie
świeciłam, więc ktoś musiał być w środku. Serce zaczęło mi być w szalonym
tempie, kiedy przesuwałam drzwi ogrodowe, by dostać się do domu.
-Dlaczego jeszcze nie śpisz?- Głos ojca tak mnie
przestraszył, że przewróciłam się na stojącą na stoliku lampę.- Nic ci nie
jest?- Zapytał tata pomagając mi wstać.
Oddychałam płytko i szybko. Oparłam się o ścianę. Starałam
się uspokoić. Już po wszystkim, widocznie tata zrzucił tę doniczkę niechcący.
-Byłam sprawdzić, co się dzieje, bo usłyszałam jak doniczka
się rozbija.- Głos lekko mi drżał.- A potem zobaczyłam światło i stwierdziłam,
że to może być jakiś włamywacz, ale na szczęście to ty je zaświeciłeś.- Uśmiechnęłam
się z ulgą.
-Jak to doniczka się stłukła? O czym ty mówisz?- Zapytał
ojciec wyglądając przez ogromną szybę.
-Chodziłeś po ogrodzie i zawadziłeś o doniczkę, prawda? To
ty ją zepchnąłeś?- Próbowałam się upewnić, co do słuszności mojego myślenia.
-Nie, Kathrin, nie mam zwyczaju snuć się nocą po ogrodzie, a
doniczka faktycznie jest rozbita. Włącz szybko alarm. Jeśli ta osoba jest
jeszcze w ogrodzie na pewno ją złapiemy.
Pobiegłam
do włącznika alarmu i ustawiłam go. Ojciec krzyknął, żeby zapalić lampy w
ogrodzie. Kilka ogromnych reflektorów w ułamku sekundy oświetliło dokładnie
każdy skrawek ogrodu. Podeszłam do taty, który ciągle wpatrywał się w ogród i
oczekiwał na piskliwy dźwięk alarmu. Minęło kilka minut i nic się nie
wydarzyło.
-Tato, a jeśli on jest w środku?- Zapytałam z przerażeniem
myśląc o biednej mamie, która została sama w sypialni na górze.
-Alarm był wyłączony..- Szepnął cicho rozglądając się po
oświetlonym salonie.
Nie czułam się na sile, żeby walczyć z kimkolwiek, ale nie
mogłam przecież pozwolić na to, by mamie stało się coś złego. Związałam mocniej
sznureczek od szlafroku w pasie i ruszyłam w kierunku schodów.
-Sprawdzę, co z mamą- Szepnęłam do taty, który widocznie był
zdenerwowany.
Cicho
stąpając po drewnianych schodach dotarłam na piętro naszego domu. Nie miałam
przy sobie żadnej broni. Mogłam jedynie polegać na wyćwiczonych sztukach walki
i na przedmiotach znajdujących się w pobliżu. Moje serce biło szybko, bałam
się. Idąc korytarzem dotykałam palcami ściany. Nie chciałam świecić światła,
żeby nie spłoszyć włamywacza. Wolałam go złapać i sama się z nim rozprawić. W
ciemnościach wyszukałam klamkę od drzwi do sypialni rodziców. Nacisnęłam ją
delikatnie i powoli weszłam do pokoju. Mama spała przykryta jedwabną pościelą.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie zauważyłam nic podejrzanego. Zajrzałam
jeszcze do łazienki, ale tam również nikogo obcego nie było. Skierowałam się do
swojej sypialni. Zaświeciłam wcześniej światło w korytarzu. Wolałam jednak
wszystko widzieć. Mój pokój znajdowała się na drugim końcu korytarza. Zbliżając
się do niego usłyszałam dziwne szuranie. Ktoś był w środku. Nie myśląc długo z
impetem otworzyłam drzwi. Przy moim biurku stał wysoki mężczyzna ubrany w
czarne ubrania i kominiarkę. Gdy tylko spojrzał na mnie rzucił się do ucieczki
przez balkon, a ja pobiegłam za nim. Włamywacz z gracją wyskoczył z balkonu.
Skoczyłam za nim i goniłam go aż do końca działki. Mężczyzna przeskoczył
ogrodzenie. Nie byłam w stanie powtórzyć tego za nim, bo nie miałam na sobie
butów. Jestem strasznie głupia. Już dawno temu powinnam założyć te cholerne
buty. Wtedy z pewnością włamywacz by mi nie uciekł. Zaraz po tym, jak
przeskoczył ogrodzenie odwrócił się w moją stronę. Spoglądał na mnie tak jakby
chciał mi rzucić wyznanie. Podbiegłam więc do ogrodzenia, ale w tej samej
sekundzie on ruszył biegiem w głąb lasu.
Wściekła
na siebie wróciłam do domu. Nie mogłam sobie wydarować tego braku
przygotowania. Powinnam była mimo wszystko próbować przejść przez ogrodzenie.
Moje bose stopy były całe mokre od rosy. Wchodząc do salonu wytarłam je o mały
dywanik leżący pod drzwiami tarasowymi. Ojciec siedział na kanapie i przyglądał
mi się uważnie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Znowu było mi niedobrze.
Zignorowałam jego spojrzenia i poszłam do swojego pokoju.
Wszystkie
moje rzeczy powyrzucane były z szafek. Ten mężczyzna ewidentnie czegoś szukał,
ale nie wiem czego. Przejrzałam kuferek z biżuterią. Niczego nie brakowało.
Ubrania od znanych projektantów były wszystkie. Włamywaczowi nie chodziło o
pieniądze. Nie miałam jednak pojęcia czego innego mógł szukać w moim pokoju.
Zamknęłam
drzwi balkonowe, przez które do pokoju dostawał się nieprzyjemny chłód i
usiadłam na łóżku próbując wymyślić sensowny powód, dla którego ktoś włamał się
do mojego pokoju. To nie było takie proste. Po kilku minutach zmęczenie dało mi
się we znaki. Położyłam się i przykryłam ciepłą kołdrą. Zasnęłam bardzo szybko.
Stałam
uśmiechnięta przed ogromnym lustrem w moim pokoju. Wyglądałam świetnie. Miałam
na sobie bordową dopasowaną spódnicę za kolano, biały top bez ramiączek, czarną
marynarkę, która długością pasowała do spódnicy oraz czarne szpilki na
platformie i wysokim obcasie. Umalowałam usta ciemnobordową szminką, a na
powieki nałożyłam jasny cień. Dokleiłam sztuczne rzęsy i jeszcze trochę
przypudrowałam nos. Wychodząc z pokoju wzięłam czarną kopertówkę i zeszłam do
rodziców czekających na mnie w salonie.
Mama
siedziała na kanapie naprzeciwko taty ubrana w skromną czarną sukienkę. Ojciec
jak zwykle miał na sobie idealnie skrojony ciemny garnitur z czarnym krawatem.
Wyczułam napięcie między nimi. Nigdy nie miałam dobrych relacji z rodzicami,
ale potrafiłam wyczuć, kiedy coś jest nie tak. To był jeden z tych dni, gdy
kłócili się o byle co. Mam zawsze narzekała, że tata do późna pracuje i nigdy
nie ma dla niej czasu. Tata tłumaczył, że dzięki temu jest ją stać na luksusy,
które tak uwielbia. To był trafny argument z jego strony. Założę się, że gdyby
mama miała wybrać pomiędzy tatą w domu i życiu w biedzie a tatą ciągle
pracującym i życiem w luksusach, bez wahania wybrałaby to drugie.
-Jedziemy?- Zapytałam czując, że znacząco naruszam ciszę,
która między nimi panowała.
Żadne z
nich nie spojrzało na siebie, kiedy wychodziliśmy z domu. Zajęłam miejsce z
tyłu czarnego Land Rovera taty. Droga do domu Liz przebiegła nam w ciszy. Nie
chciałam się odzywać, żeby nie drażnić żadnego z rodziców. Na dobrą sprawę i
tak nie mieliśmy wspólnych tematów do rozmowy. Ojciec zazwyczaj odzywał się do
mnie, żeby mnie ochrzanić o coś, a mama uwielbiała udawać, że ja w ogóle nie
istnieję. Rzadko kiedy z nią rozmawiałam.
Wysiadając
z samochodu bardzo uważałam, żeby nie ubrudzić błotem z samochodu mojej
spódnicy i marynarki. Droga do posiadłości rodziców Liz wiedzie przez leśną
drogę, na której zawsze jest błoto. Już kiedyś zasugerowałam jej ojcu, że
powinien położyć tam kostkę brukową albo chociaż wylać asfalt, ale on
stwierdził, że przesadzam.
Tata
puścił mnie i mamę przodem. Czekając aż ktoś otworzy drzwi tata objął mnie
ramieniem w pasie. Uwielbiał odgrywać przy wszystkich znajomych, przyjaciołach,
współpracownikach, że nasze życie jest idealne, jesteśmy szczęśliwą, kochającą
się rodziną. Tak niestety nie było, ale nic nie mogłam na to poradzić. Zawsze
starałam się zwrócić na siebie uwagę rodziców, ale po kilkunastu latach
bezowocnych prób zdałam sobie sprawę, że to nie ma sensu i postanowiłam również
ich ignorować.
Drzwi
otworzył nam ojciec Liz, James. Przywitał mnie i mamę pocałunkiem w policzek, a
tatę uściskiem ręki. Wpuścił nas do środka i zaproponował coś do pica. Ja
odmówiłam, nie miałam na nic ochoty. Moi rodzice zgodnie poprosili o kawę. No
kto by pomyślał, przecież to takie przykładne małżeństwo. Zawsze wkurzała mnie
ich gra. Czasem też miałam wrażenie, że oboje sami udają przed sobą miłość, że
cokolwiek do siebie czują. Aż cud, że dalej śpią w jednym łóżku.
Gdy siedzieliśmy w salonie zeszła do nas Liz razem ze swoją
matką Maggie. Przyjaciółka usiadła obok mnie.
-Mat niedługo przyjdzie!- Pisnęła do mnie szczęśliwa Liz.-
Pojechał gdzieś z Nicholasem i dlatego go teraz nie ma, ale ma mi napisać eska,
kiedy będą już niedaleko.
Przyjaciółka
była tak radosna. Cały czas się uśmiechała i nerwowo spoglądała na telefon w
nadziei, że przeczyta tam wiadomość od brata. Ja nie byłam w aż tak dobrym
humorze, jak ona. Cieszyłam się, że poznam jej brata, a w sumie braci, bo
Nicholasa też nie znałam. Przyjaźniłyśmy się z Liz od kilku miesięcy, ale
dopiero drugi raz jestem u niej w domu. Najczęściej spotykamy się u mnie lub na
mieście. Liz chce w pełni wykorzystać ten ostatni rok, który jej został przed
przemianą. W dniu 18 urodzin, tak jak cała jej rodzina, przejdzie przemianę w
Wampira. Był to dla mniej bardzo drażliwy temat, dlatego niewiele o tym
rozmawiałyśmy. W sumie wiem tylko, że cholernie bardzo boi się tej przemiany.
Po
kilku minutach rozmowy, wymiany sztucznej uprzejmości z rodzicami Liz,
przyjaciółka dostała oczekiwaną wiadomość od brata. Wjeżdżał już na teren
posiadłości. Po chwili usłyszeliśmy warkot samochodu i trzask zamykających się
drzwi.
-Przygotuj się! Zakochasz się w nim od pierwszego
wejrzenia.- Szepnęła mi na ucho Liz.- Zaraz tu wejdzie.- Ścisnęła moją dłoń.
Muszę
przyznać, że trochę nakręciłam się na tę całą sytuację. Mimo że nie wierzę w
miłość od pierwszego wejrzenia miałam nadzieję, że najstarszy syn z rodziny
Sharewood okaże się niezłym przystojniakiem, jak na Wampira przystało.
-Odwróć się teraz!- Szepnęła do mnie Liz, gdy obie
usłyszałyśmy kroki zmierzające do salonu.
Posłuchałam
przyjaciółki. Chwilę po tym, jak się odwróciłam w salonie zjawił się wysoki
chłopak o gęstych czarnych włosach i ciemnych oczach. Jego blada cera wspaniale
kontrastowała z kolorem włosów. Był umięśniony, a ciasna czarna koszulka
podkreślała to jeszcze bardziej. Na jego widok moje serce zamarło na chwilę.
Nie byłam w stanie oddychać. Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Przyciągał
mnie swoim intensywnym spojrzeniem. Patrzył prosto na mnie. Cieszyłam się, że
nie trzymam nic w ręku, bo z pewnością bym to upuściła. Mózg i całe ciało
odmawiały mi posłuszeństwa. Nie mogłam odwrócić wzroku od chłopaka. To było
silniejsze ode mnie. Czułam, że ta chwila trwa wiecznie. On ciągle patrzył na
mnie, a ja na niego. Jakby nic innego nie liczyło się w tej chwili. Wzięłam
głęboki wdech i z trudem przełknęłam ślinę. Jego usta wydawały się takie
miękkie i delikatne, zupełnie nie pasowały do drapieżnej natury. Poczułam nagle
nieodpartą chęć dotknięcia ich, posmakowania. Tak, pragnęłam go pocałować.
Gdyby nie to, że byłam tak bardzo oszołomiona już dawno rzuciłabym się na niego
byle tylko zaspokoić swoje pragnienie. Brat Liz zbliżył się do mnie. Obszedł
kanapę i podał mi rękę, żeby się przywitać.
-Jestem Nicholas.- Powiedział całując moją dłoń.
-Kathrin- Szepnęłam. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja
zrozumiałam, że miłość od pierwszego wejrzenia jednak istnieje.
Witajcie, długo nie dodawałam tego rozdziału, bo miałam trochę problemów z szablonem. Nie byłam zadowolona z początkowego, który był na blogu i przez jakiś czas skupiona byłam na tym, by stworzyć coś fajnego. Chyba mi się udało :) Zapraszam do komentowania rozdziału, mam nadzieję, że Wam się podoba. Wydaje mi się, że nie ma w nim większych błędów, bo zawsze mogłam coś przeoczyć, ale raczej tak się nie stało :) Każdy komentarz będzie dla mnie bardzo motywujący, nawet ten negatywny :)
Pozdrawiam,
NightHunter :)
Świetny rozdział :-D pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńostatni-zakret.blogspot.com
Świetny rozdział :-D pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńostatni-zakret.blogspot.com
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, taasteful. ♥
dziękuję :)
Usuńdziękuję za zaproszenie :) Chętnie wpadnę na Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńNa początek kilka uwag:
OdpowiedzUsuń"Ja go nie świeciłam " - chyba raczej, ja go nie zaświeciłam.
"Nie mogłam sobie wydarować tego braku przygotowania" - nie mogłam sobie podarować.
"Był to dla mniej bardzo... " - dla niej, znowu :D
"...nie trzymam nic w ręku " - w ręce.
No nie no, niee, serio miłość od pierwszego wejrzenia?! :D Nigdy bym się nie spodziewała tego po głównej bohaterce, czytając prolog i początek tego rozdziału, ale jednak tak się stało :) Bardzo jestem ciekawa dalszych przygód Kat z Nicholasem. Ciekawi mnie też, czy on jest tak samo wampajrem, jak reszta? I w ogóle... Będą te wilkokłaki?! :D Chcę wilkokłaka :< Tak, będę Ci teraz marudzić, oj będę xDDD No i kurde, czego chciał od biednej Kat ten złodziejaszek?! Co ona ma, czego chciałby ktoś inny, oprócz zapewne drogich ubrań i biżuterii, czy komputera lub telefonu. To jest naprawdę zastanawiające :D
Pozdróweczka od psychopatki, dzisiaj znajdzie się u mnie 2 rozdział, także zapraszam ^^
http://further-life.blogspot.com/
dziękuję serdecznie za zwrócenie uwagi na błędy, niestety dłuuugo już nie pisałam i trochę wyszłam z wprawy, za jakiś czas jak znowu się wdrożę to będę się śmiać z tego jak ułomnie pisałam :D Chociaż nie jest tak źle ja na samym początku mojego blogowania kilka lat temu. To była dopiero tragedia.. :D
UsuńDziękuję również za zaproszenie na bloga, oczywiście przeczytam drugi rozdział z wielką chęcią! :D
nie ma człowieka idealnego, sama popełniam błędy, ale nie wiem, chyba mało kto chce zwracać na nie uwagę XD Także nie martw się, czasami, gdy dobre opowiadanie, to nawet się na błędy nie patrzy, a wydawnictwa nawet potrafią zrobić mały błąd, literówkę, więc to nic wielkiego :D
UsuńDokładnie, w książkach które wychodzą pod patronatem znanych wydawnictw też pojawiają się błędy, dlatego nie ma co się przejmować literówkami czy czymś takim :)
UsuńCzytałam, czytałam i przestać nie umiałam :) Widać w tym wiele pracy :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Ohh jak pozytywnie zakończone :) Mam nadzieję, że niedługo pojawi się ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz,czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńA u Mnie nowy rozdział http://www.emptyy-promises.blogspot.com/ ;p
Zapraszam kochana :*
Dziękuję za zaproszenie, z chęcią przeczytam nowy rozdział! :*
UsuńDulce Maria! Jako Twoja bohaterka wampira? Kurcze, może być ciekawie. Zmieniam klik w obserwację. Fajnie się czytało, wszystko jest w miarę przejrzyste. Może nieco oklepane i przewidywalne, że chłopak na raz spodobał się dziewczynie. Dodałabym na Twoim miejscu nieco.. Pikanterii i.. ostrego , ciętego języka. ;)
OdpowiedzUsuńWięc zgadzam się na obserwację i mam nadzieję, że w miarę często będziesz dodawać kolejny rozdział i nie przestaniesz pisać. :)
Dulce nie jest bohaterką mojego opowiadanie, jedynie użycza wyglądu do nagłówka i tyle :) Rozdział pierwszy, zdaję sobie z tego sprawę jest trochę nudny, ale nic na to nie poradzę. Główna bohaterka jeszcze nie miała okazji pokazać jakie jest jej prawdziwe ja :) Postaram się szybko dodawać nowe rozdziały :)
UsuńPrzyszłam być wredna i zaspamić o rozdziale :D Jak coś możesz usunąć ten zaśmiecający komentarz, tak tylko informuję :D
OdpowiedzUsuńhttp://further-life.blogspot.com/
Znowu będę wredna, bo znowu rozdział dodałam, he he XD
Usuńhttp://further-life.blogspot.com/
Ale super. Masz świetny styl pisania i dlatego tak fajnie się to czyta.Z wielkim zaciekawieniem.:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.:D
Co powiesz na wzajemną obserwację?
Dopiero teraz miałam chwilę by w spokoju usiąść i całkowicie oddać się Twojej historii. Naprawdę interesująco napisana i niesamowicie wciąga. Kiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&serials&films
Nowy rozdział pojawi się niedługo. Niestety nie mogę napisać nic dobrego i już któryś raz usuwałam rozdział i pisałam go od nowa :)
UsuńZapowiada się fajnie ☺
OdpowiedzUsuńSkończyłam czytać, to warto skomentować, prawda? :D
OdpowiedzUsuńKocham takie klimaty, wampiry, nastolatkowie, miłość, jak najbardziej jestem na tak!
Czyżby Kate zakochała się nie w tym bracie co trzeba? ;>
Swoją drogą ciekawa jestem kim był ten włamywacz i czego chciał?
Niesamowicie mnie zaintrygowałaś i czekam z niecierpliwością na rozdział drugi! :*
Pozdrawiam cieplutko i Wesołych Świąt!
http://linkdomoichuczuc.blogspot.com/
Przez tło trochę trudno się czyta ;-)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: szablon mi się straaaasznie podoba! Sama robiłaś? Jestem pod wrażeniem, pierwszy raz z takim się spotykam.
OdpowiedzUsuńPo drugie: opowiadanie - świetne. Bardzo mi się spodobało. Nie wiem czemu, ale od początku tego rozdziału byłam pewna, że to nie jest fantasy. Dobrze, że się myliłam. Uwielbiam ten gatunek!
Po trzecie; bohaterka na początku nie zdobyła mojej sympatii, ale zaraz po tym, jak rzuciła się za włamywaczem, od razu ją polubiłam. :D Jej przyjaciółka jak na razie pozostaje dla mnie zagadką, nie mogę jej rozszyfrować, haha. Może przez to, że jest wampirem...
I ostatnie: Czyżby Kathrin zakochała się nie w tym chłopaku, którego wybrała dla niej Liz? Interesujące. :)
Z wielką chęcią będę śledzić dalsze rozdziały. Już czekam!
Jeśli się nudzisz, wpadnij do mnie. Nie jest co prawda dobre jak Twoje (i niestety nie fantasy), ale może przypadnie Ci do gustu.
Natchniona Słowami - klik!
Witaj, tak sama robiłam szablon i bardzo ciesze się, że Ci się podoba :) Jest mi niezmiernie miło, że moja opowiadanie także Ci się spodobało :)
UsuńZ chęcią poczytam Twojego bloga :)
Pozdrawiam :)
Woah... więc rodzinka Liz to wampiry? Nicholas to ciacho :D
OdpowiedzUsuńA Dean chyba zejdzie na boczny tor. Kate... wiem jak to jest być pijaną prawie nie do przytomności, więc doskonale ją rozumiem. Rozdział pierwszy praktycznie diametralnie różni się od prologu. Tutaj Kate jest trochę cukierkowatą panienką z bogatego domu. Aż dziwi mnie fakt, że jest całkiem nieźle wyszkolona i jest najlepsza w Akademii. Liz też się trochę różni, chociaż jej nadzieje, że Kate i Matt będą razem mnie rozśmieszyły. A tu jednak, akuku, Nicholas wpadł w oko Kate. I wcale jej się nie dziwię.
Kim był ten włamywacz? Nie mogłam sobie wyobrazić tego, jak Kate lata za nim w ręczniku czy tam szaflroku xd
Będę czytać, bo fajnie się zapowiada
Zapraszam też do siebie na
http://zaprzysiezeni.blogspot.com/
~Brave
Woah... więc rodzinka Liz to wampiry? Nicholas to ciacho :D
OdpowiedzUsuńA Dean chyba zejdzie na boczny tor. Kate... wiem jak to jest być pijaną prawie nie do przytomności, więc doskonale ją rozumiem. Rozdział pierwszy praktycznie diametralnie różni się od prologu. Tutaj Kate jest trochę cukierkowatą panienką z bogatego domu. Aż dziwi mnie fakt, że jest całkiem nieźle wyszkolona i jest najlepsza w Akademii. Liz też się trochę różni, chociaż jej nadzieje, że Kate i Matt będą razem mnie rozśmieszyły. A tu jednak, akuku, Nicholas wpadł w oko Kate. I wcale jej się nie dziwię.
Kim był ten włamywacz? Nie mogłam sobie wyobrazić tego, jak Kate lata za nim w ręczniku czy tam szaflroku xd
Będę czytać, bo fajnie się zapowiada
Zapraszam też do siebie na
http://zaprzysiezeni.blogspot.com/
~Brave
Super rozdział!!! Blog jest genialny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Kim okaże się włamywacz? Co z Nicholasem i Katy? Genialne!
OdpowiedzUsuńPamiętasz mnie? Byłem już u ciebie pod prologiem. Powróciłem by nadrobić zaległości. Nie wiem jak mi się to uda, bo jestem w pracy, no ale ten rozdział jakoś dałem radę przeczytać. Podobał mi się początek, czyli pijana główna bohaterka, która zachowywała się bardzo naturalnie, czyli tak jak na pijaną osobę przystało, bez zbędnych udziwnień, po prostu swojsko, jak pijana małolata. Natomiast to co działo się dalej już mniej przypadło mi do gustu, bo znowu powtarza się dobrze znany schemat, czyli bogaty tatuś, luksusowa matka i rozpuszczona nastolatka. Na dodatek ten powiew odwagi i bieganie za włamywaczem. No nijak nie pasuje mi to do nastolatki, ale ta twoja ma przyjaciół wampirów
OdpowiedzUsuńwięc myślę, że może tu tkwi powód.
Nie popieram koleżaneczki tego jej swatania. Takich rzeczy moim zdaniem się nie robi.
W miłość od pierwszego wejrzenia też nie wierzę, a donice mógł strącić kot, więc czy nie nazbyt pośpieszyli się z tym alarmem?
Pozdrawiam:
j-i-s.blogspot.com